Głosowanie online jest możliwe. Ale nie wybory.
Głosowanie przez internet wydaje się na pozór bardzo atrakcyjną ideą. Nowoczesne, szybkie, dostępne dla każdego. Kłopot polega na tym, że nie spełnia konstytucyjnych warunków, a także jest sprzeczne z podstawowymi zasadami demokracji, co podkreślam z pozycji programisty i specjalisty od bezpieczeństwa, a nie politologa.
Weryfikowalność i tajność
Wybory powinny być tajne, ale jednocześnie weryfikowalne. W przypadku głosowania tradycyjnego, procedura jest prosta – zakreślam nazwisko kandydata, wrzucam do urny, potem głosy są wyciągane, liczone, archiwizowane, a wyniki wywieszane na drzwiach lokalu wyborczego i przesyłane do centrali, gdzie są sumowane z wynikami cząstkowymi z innych regionów. W momencie, gdy potrzebna jest weryfikacja głosów, można masowo podejść pod drzwi lokali wyborczych, spisać wyniki i samodzielnie je zsumować – a w razie wątpliwości, ponownie przeliczyć głosy.
Mimo prostoty tej procedury, co kilka kadencji widzimy oskarżenia o sfałszowanie wyników gdzieś na poziomie sumowania.
W przypadku głosowania przez internet, kryptografia od dawna zapewnia możliwość takiego przekazania informacji, by zapewnić tajność głosu, a jednocześnie możliwość sprawdzenia, czy moja konkretna informacja znalazła się w docelowej puli. Kłopot polega na tym, że do zrozumienia „jak to działa” potrzebna jest wiedza, którą posiada garstka matematyków, kryptologów i inżynierów implementujących podobne rozwiązania do innych potrzeb.
Nie istnieje rozwiązanie technologiczne, które zapewni jednocześnie tajność, weryfikowalność i możliwość bycia zrozumianym przez przeciętnego wyborcę.
Handel głosami
Wynik głosowania powinien odzwierciedlać wolę wyborców. Stąd nakaz zachowania tajności głosowania. Dzięki niemu żona może zagłosować inaczej niż mąż bez obawy o późniejsze kłótnie małżeńskie, a osoba, której obiecano wynagrodzenie za głos na konkretnego kandydata, może – pod warunkiem, że Komisja Wyborcza lub mężowie zaufania dopilnują zakazu robienia zdjęć – zagłosować zgodnie z własnym sumieniem.
Przeniesienie głosowania do internetu, a przez to pozbawienie gwarancji samodzielnego i bezpośredniego oddania głosu, umożliwia handel głosami na bezprecedensową skalę. Nie istnieje technologia, która utrudni sprawdzenie czy dana osoba oddała głos na kandydata, za którego jej zapłacono – ani która znacząco utrudni oddawanie głosów w imieniu kogoś innego. Nawet „zabezpieczenie” głosów kodem SMS-owym będzie się dało bez problemu obejść.
Co istotne, w przypadku wprowadzenia opcji weryfikowalności wyborów (czyli sprawdzenia, jaki głos został oddany z danego konta), sprawdzenie czy żona zagłosowała tak samo jak mąż, a przekupiony wyborca tak jak mu kazano, będzie wykonalne nie tylko w dniu wyborów, ale w dowolnym momencie w przyszłości.
Powszechność
Problem zdalnej edukacji – a nawet pierwszych dni zdalnego głosowania w Sejmie – pokazał, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na przeniesienie wszystkich procedur państwowych do świata wirtualnego. Nie chodzi tylko o brak dostępu do internetu czy komputera, a także tradycyjną w Polsce niemożność zbudowania powszechnego systemu, który wytrzyma duże obciążenie przy pierwszej próbie, ale o wykluczenie cyfrowe obywateli.
Każde dodatkowe zabezpieczenie mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa wyborów odetnie swoim skomplikowaniem kolejną dużą grupę wyborców, dla których maksimum umiejętności technicznych to zalogowanie się do poczty czy popularnego portalu społecznościowego.
Bezpieczeństwo i zaufanie
W 2012 r. po prawej stronie sceny politycznej popularne było przekonanie o sfałszowaniu wyników wyborów ze względu na domniemane powiązania jednego z dostawców usług technologicznych dla Państwowej Komisji Wyborczej z Rosją. Głośne były protesty polityków, powstawały raporty na ten temat – i to mimo, że infrastruktura sieciowa była wyłącznie uzupełnieniem tradycyjnego przekazywania papierowych protokołów, a same dane przesyłane przez sieć były cyfrowo podpisane i nie istnieje techniczna możliwość ich niezauważonej modyfikacji.
Co innego, gdy samo głosowanie jest przeprowadzane przez internet. Głosowanie elektroniczne może umożliwić przeprowadzenie fałszerstw na skalę nieosiągalną przy głosowaniu tradycyjnym. Nie tylko ze względu na wskazane wcześniej możliwości kupowania głosów, ale też dzięki możliwości wykorzystania potencjalnych błędów w systemach do głosowania.
Nawet ograniczenie się do „elektronizacji” wyborów poprzez wstawienie e-maszyn do głosowania do tradycyjnych lokali wyborczych nie jest pewnym zabezpieczeniem, o czym co jakiś czas przekonują się Amerykanie. Pokazywanie błędów w popularnych maszynach do głosowania jest jednym ze stałych punktów największych konferencji dla hackerów.
Przeniesienie wyborów do internetu zwiększy również wpływ innych państw na stabilność systemu politycznego Polski. Nawet jeśli nie uda się przełamać naszych zabezpieczeń, wystarczy domniemanie wpływu na wyniki wyborów, by kłótnie z 2012 r. wydały się nam spokojną i merytoryczną debatą.
Czy to oznacza, że głosowanie przez internet jest zawsze niewykonalne? Wręcz przeciwnie – w sytuacjach, gdy rezygnuje się z warunku tajności, jak w przypadku zdalnych posiedzeń Sejmu czy WZA spółek – głosowanie przez internet jest jak najbardziej dopuszczalne. Nie mylmy go jednak z wyborami.
(materiał został pierwotnie opublikowany 22 kwietnia 2020 r. na łamach serwisu Onet)
„Voting Screen – Illustration” by DonkeyHotey is licensed under CC BY 2.0.